Święta w Kostaryce
Moje skojarzenia z Kostaryką były ubogie: w dzieciństwie miałam jakiś ponoć cenny znaczek pocztowy z Costa Rica, a kilkanaście lat temu w Waszyngtonie – bardzo inteligentnego i pracowitego asystenta, który miał skłonności maniakalno-depresyjne.
Przyszedł kiedyś do naszego biura (tak, tak, mieliśmy kiedyś biuro, skromne, ale przy Dupont Circle, dopóki IDEE nie zostało zrujnowane przez dwie panie o nadmiernych ambicjach finansowych) i zaczął wymachiwać kijem, krzycząc: „Dlaczego nazwy państw są mylące? Dlaczego Porto Rico nazywa się Bogaty Port, a Costa Rica – Bogate Wybrzeże? One nie są bogate, one są biedne, język nas okłamuje, trzeba coś z tym zrobić". Przybiegła wezwana przez nas żona i powiedziała, że mąż przestał brać lekarstwa, ale zaczął uczyć się hiszpańskiego.
Znajomi jednak namawiali na wakacje w Kostaryce. I słusznie. Zaczęliśmy od dżungli na północy – miasteczka Monteverde i wulkanu Arenal. Dojazd okazał się bardzo trudny. Chociaż drogi w Kostaryce są co...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta